Rozpoczynając spływ zakładałem w I etapie płynąć Wisłą od ujścia Przemszy do Tyńca. Rozpoczęliśmy jednak w okolicach Nowego Bierunia – 3 kilometry wcześniej. Projekt spływu Wisłą od ujścia Przemszy do Bałtyku odkładany był w czasie kilka razy z różnych przyczyn, aż do minionego roku 2019. Decyzja o wyjeździe zapadła miesiąc wcześniej z nadzieją, że pojedzie chociaż mała grupka osób chcących przepłynąć całą Wisłę. Jednak po ukazaniu się ogłoszenia, co było dużym zaskoczeniem – swoją chęć wyjazdu zgłosiło ponad 20 osób. I tak to właśnie się zaczęło.
Spotkanie w Zatorze
Na wyprawę wyjechaliśmy dwoma busami o różnych porach w piątek 4 października 2019 roku po południu z okolic Warszawy. Na zbiórkę w Zatorze część ekipy dotarła przed godziną 20:00, a druga część przed północą. Naszą bazą noclegową był bardzo ładny pensjonat White House. Zdążyliśmy jeszcze zrobić małą odprawę i chwilkę porozmawiać o planach na dalszy dzień.
Dzień wcześniej bezchmurne niebo, a w sobotę…
W sobotę 5 października szaro ponuro i deszczowo przywitał nas poranek nad Wisłą w okolicach Nowego Bierunia. Nie wystraszyło to jednak nikogo z naszej 21osobowej ekipy, której część od kilku lat czekała na ten właśnie moment. Planowo mieliśmy się wodować przed mostem drogowym, ale po oględzinach bystrza znajdującego się ok. 250 metrów dalej pod mostem kolejowym doszliśmy do wniosku, że lepiej i bezpieczniej dla wszystkich będzie jak zwodujemy się za bystrzem. Spływ kajakowy Wisłą rozpoczęliśmy kilkanaście minut po godzinie 9:00. Dwadzieścia jeden kajaków było na wodzie. Na lądzie została jedna osoba – nasz Anioł Stróż. Dorota robiąc za kierowcę DylBusa zabezpieczała spływ samodzielnie od strony lądu, jej pomoc była dla nas nieoceniona.
Zerowy kilometr Wisły
Po przepłynięciu 3,2 km dotarliśmy do ujścia Przemszy – miejsca, gdzie rozpoczyna się żaglowy szlak rzeki Wisły. Jest to zerowy kilometr Wisły. Następne odcinki pokonywaliśmy w deszczu płynąc dość szybko: 7-9 km/h. Jeszcze przed wypłynięciem zadzwoniłem do operatorów śluz Dwory i Smolice informując o spływie i naszej grupie. Dzięki temu śluzy były wcześniej przygotowane i otwarte, a samo śluzowanie przebiegło dosyć sprawnie.
Śluzować, czy przenosić kajaki
W tym miejscu dodam, że planując spływ wcześniej brałem pod uwagę przenoszenie kajaków i płynięcie korytem rzeki, a nie kanałami. Jednak rozsądek oraz opinia kilku doświadczonych wodniaków zdecydowały o takim przebiegu spływu, a nie innym. Przenoszenie kajaków przez stopnie wodne wymaga wcześniejszych uzgodnień, jest uciążliwe i czasochłonne, a właśnie tego drugiego – czasu w październiku mieliśmy bardzo mało.
Przeprawa promowa Okleśna – Przewóz
Z uwagi na niedogodne warunki pogodowe i biegnący nieubłaganie czas, spływ tego dnia zakończyliśmy ok. godziny 16:00 na przeprawie promowej Okleśna – Przewóz. Bardzo ładne i dogodne miejsce nie tylko dla kajakarzy. Przepłynęliśmy 27 km w deszczu i momentami silnie wiejącym wietrze. Część logistyczna związana z przewożeniem osób i kajaków zajęła nam kolejne dwie godziny, co spowodowało, że zamówiony obiad na godzinę 17:00, zjedliśmy o 19:00.
Płyniemy do Tyńca
Drugi dzień naszej wyprawy były zupełnie inny, przede wszystkim nie padało i pojawiła się nadzieja na słońce. Przed godziną 9:00 pozytywnie nastawieni zwodowaliśmy się na przeprawie promowej Okleśna – Przewóz. Do przepłynięcia mieliśmy ponad 27 kilometrów po częściowo stojącej wodzie. Dodatkowo czekało nas śluzowanie na Kanale Łączany – Skawina w Borku Szlacheckim. Z przyczyn zdrowotnych niestety tego dnia dwie osoby nie mogły z nami popłynąć.
Kanał Łączany – Skawina
Większa część niedzielnego odcinka – ponad 17 km to bardzo spokojne wody Kanału Łączany – Skawina. Latem idealne miejsce na rekreacyjne spływy kajakowe. Wbrew wcześniejszym obawom dosyć szybko udało nam się dopłynąć do śluzy. Podobnie, jak poprzedniego dnia śluzowanie przebiegło bardzo sprawnie. Na ostatnich kilometrach niebo zaczęło się rozjaśniać i zachwycać swoim błękitem, a słońce zaczęło nas ogrzewać jakby dopingowało nam w dzisiejszym spływie. Dzięki temu mogliśmy podziwiać z wody Opactwo Benedyktynów w Tyńcu.
54 kilometry w dwa dni
Przez dwa dni udało nam się przepłynąć aż, lub tylko 54 km śluzując się w Dworach, Smolicach, Borku Szlacheckim i płynąc po stojącej wodzie. Dla jednych to mało, dla innych rekord życia. Myślę jednak, że o tej porze roku i w takich warunkach pogodowych była to optymalnie zaplanowana i zrealizowana wyprawa. Ciąg dalszy nastąpi…